
Kto spróbuje takiej wersji frytek, nie będzie miał ochotę na te ociekające tłuszczem – gwarantuję. Można jeść je bez wyrzutów sumienia, są bardzo sycące, jak to ziemniaki. Ich tajemnica tkwi w przyprawach, które możemy dowolnie zmieniać i modyfikować. Ja skorzystałam z dwóch moich ulubionych – barbecue i wędzonej papryki. Są tak pyszne, że radzę zrobić dużo. Jeśli zostaną, można zjeść je również na zimno.